Liw |
Administrator |
|
|
Dołączył: 20 Wrz 2005 |
Posty: 746 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Zawsze lubiłam pisać coś, ale z wytrwałościa było krucho dlatego pisałam kilka zdań tak bez tematu, dla przyjemności. Oto 2 takie stare fragmęciki. Kiedyś ułozyłam je w wersy i wysłałam gdzies na konkurs jako wiersze ale tak na prawdę sa to właśnei takie mini opowiadanka - uywki
Co o nich sądzicie Jak je sobie przypominam to mnie cieszą - to chyba dobrze, ale ocenić nie umiem
WIEJSKA KOBIETA Czarne chmury spowijały niebo, dzienne światło było jakoś przymglone i wszystkie domy wydawały się jakby nierzeczywiste. Do tego wzmagał się wiatr, który szeleszcząc liśćmi i gwiżdżąc przejmująco podkreślał samotność i cichość tego miejsca.
Było jej chłodno, więc szła jak najszybciej umiała po żwirowej uliczce. Kamienie pod jej nogami ściemniały. Rozrzucała je stopami na boki. Była boso. Nie było jej stać na kupno obuwia, a z resztą, prawie całe życie tak przechodziła. Czemu miałaby to teraz zmieniać?
WĘDROWIEC
Z nieba lał się żar. Było południe, godzina, w której nikt nie odważyłby się wystawić na dwór nawet czubka nosa. Ani jedna chmurka nie przesłaniała nieboskłonu. Wypłowiała trawa, żółty piach, stojące, drżące powietrze, to cały krajobraz jaki ukazał się zapuchniętym ze zmęczenia oczom wędrowca.
Szedł samotnie już z goła tydzień, niosąc na plecach worek z żywnością i wodą. Dlaczego wyruszył? Nikt tego nie wie, nawet on. Idzie, bo iść musi, musi, bo chce, chce, bo ktoś mu kazał. Ktoś taki nie istnieje, jest częścią jego duszy, tej której nie rozumie, ale pokornie służy. Słucha się wewnętrznego głosu, gdyż ufa, że zaprowadzi go do krainy szczęścia, gdzie znajdzie przyjazny kąt od dawna mu przeznaczony.
 |
|